Oprócz dużej władzy, stojący na czele cechów "cechmistrze" mieli
również liczne obowiązki. Do nich należało zwoływanie zebrań, kontrola
nad zgromadzeniami czeladników, "wyzwoliny" uczniów, przechowywanie
broni cechowej, reprezentacja oraz opieka nad członkami cechu i ich
rodzinami. Krępujące niekiedy swobody osobiste, bardzo surowe i
rygorystycznie przestrzegane przepisy cechowe, zapewniały też "braci"
opiekę i obronę ich interesów. Świadczą o tym chociażby dwa zapisy
zawarte w ustawie dla jarosławskich garncarzy z 1615 r.: "Gdzieby
małżonka została z dziatkami po śmierci męża swego, tedy cech jej
sieroctwem i dziatek jej opiekować się ma, i rzemiosło do śmierci
jeśliby za inszego nie szła wolno jej będzie robić. Któraby bez dziatek
została, tedy jej tylko do roku i sześciu niedziel wolno będzie
rzemiosło robić". Drugi z zapisów dotyczył walki z konkurencją
poprzez zastrzeżenie sobie wyłączności produkcji i handlu na terenie
Jarosławia: "Z innych miast i mistrzom tu do miasta i na przedmieścia
nie będzie wolno pieców wozić, ani ich robić, któryby takowy ważył się
tego wolno będzie tem to mistrzom z wiadomością radziecz, przy widzie
ich takową robotę zabrać". Gdyby zaś obcy rzemieślnik chciał sprzedawać
w Jarosławiu swoje wyroby, jak na przykład "malowane naczynie szynkowe, jako misy, kufliki, nalewki, pękaliki" mógł to czynić tylko w dni jarmarków "uprzywilejowanych, jako na Panny Mariey w Niebowzięcie, na św. Jędrzej i na środopoście".
Wszelkie spory i nieporozumienia rozpatrywane były przez sądy
cechowe, a zdarzające się odwołania od ich wyroków do sądów miejskich
nie były mile widziane. "Mistrzowie takowego rzemiosła mają się w
cechu spólnie karać, jeśliby co karania godne było, tak między
mistrzami jako i towarzyszami, a nie gdzie ińdzie. Którzy wszyscy
spólnie w cechu każdemu bratowi sprawiedliwość uczynić powinni będą".
Kary w zależności od winy były różne. Młodszym wymierzano zwykle
chłostę, starsi musieli składać daninę w naturze. Dla nieposłusznego
brata cechowego oraz dla mistrza lub towarzysza, któryby nie przyszedł
na "żałomszę" i na pogrzeb członka cechu, ustawa dla jarosławskich
garncarzy przewidywała karę w postaci obowiązku ofiarowania na rzecz
cechu jednego funta wosku. "Kiedyby takowy swawolny między
czeladzią się znalazł, żeby mistrza albo mistrzową słowy obelżywy albo
ręką naruszył, takową winę półkamienia wosku do cechu zapłaci. Każdy
mistrz któryby rok żeł bez małżonki własnej będzie winien dać cechowi
za winę niedopuszczenia, jeden achtel piwa". Dawne akta
Jarosławia zawierają wiele wyroków ówczesnej sprawiedliwości cechowej.
Oto kilka ciekawszych: Ślusarze, Sebastian Bernacki i Stanisław
Lenartowicz ukarani zostali grzywną "na amunicję" za nieodpowiednie
zachowanie się w cechu. Starsi cechowi musieli "odsiedzieć więzienie
ratuszowe do zachodu słońca" za brak nadzoru nad wypiekiem chleba,
wskutek czego piekarze wypiekli chleb za mały, który sprzedawali po
cztery, zamiast po trzy grosze. Za lżenie i "konfundowanie" mistrza
przy "otwartym skarbie" i w obecności młodszych braci, Paweł
Świetlikiewicz z cechu szewskiego skazany został na przeproszenie
całego cechu, zapłacenie 14 grzywien i odsiedzenie więzienia
ratuszowego przez trzy dni. Stosowna kara nie ominęła zapewne też kilku
członków cechu ślusarskiego, którzy w sposób skandaliczny wyskrobali
niewygodny dla siebie punkt w aktach, wpisując tam inny. Bardzo ciekawy
przykład odwołania się do sądu miejskiego zawierają akta z 179 r.Otóż
wdowa Mitkiewiczowa, tkaczka, wydała córkę za mąż za kata miejskiego,
tak zwanego "Mistrza". Oburzeni tym starsi cechu, wyrokiem sądu
cechowego zakazali jej wykonywania rzemiosła uważając, że czynem tym
pohańbiła cech. Mitkiewiczowa odwołała się do władz miejskich które
orzekły, że "według świętego Pawła Mistrz jest sługą Bożym i urząd jego jest potrzebny". Wobec tego cech nie ma prawa jej "wdowie i sierocie z dziećmi po mężu tkaczu pozostałej" zakazywać wykonania zawodu, "a ktoby jej szkodził poniesie karę grzywien i więzienia ratuszowego".
Bardzo surowa kara spotkała Bartłomieja Sowę za niedopilnowanie
umierającej matki czego dopuścił się w sobotę po św. Piotrze w 1635 r.
Starym zwyczajem, konającą położono w sieni na podłodze. Synowa poszła
do kościoła, a syn z kolegą po fachu Mateuszem Gazdą grał w kręgle na
podcieniu, popijając piwo. Gazda pocieszał frasującego się o pogrzeb
matki Bartłomieja mówiąc mu, że jako należący do cechu może liczyć na
to iż bracia cechowi zaniosą matkę jego do grobu "jako i drugich noszą
i ja sam pomogę". W tym czasie świnia chodząca luzem po podwórzu weszła
do sieni i pogryzła leżącej twarz. Powróciwszy z kościoła, kowalowa
krzykiem zwabiła przygodnych ludzi, którzy na ten widok wezbrali
oburzeniem. Kowala skazano na czterotygodniowe "więzienie ciemne pod
bramą", w każde święto i niedzielę miał zaś stać "w kunie za szyję przy
kościele farnym przez Wielką Mszę". Po odbyciu tych kar, musiał jeszcze
opuścić miasto na okres sześciu miesięcy.
Na zdjęciu: skrzynia cechowa jarosławskich rzeźników w stanie otwartym (ze zbiorów Muzeum w Jarosławiu) Fot. Henryk Górecki.
|
Dzięki mądrej organizacji opartej na ogólnopolskim, a nawet
europejskim schemacie, długotrwałej i starannej edukacji kandydatów na
rzemieślników oraz surowym wymaganiom moralnym, dawne rzemiosło stało
na bardzo wysokim poziomie. Świadczą o tym zachowane do naszych czasów
pochodzące sprzed stuleci piękne wyroby rzemieślnicze, jak chociażby te
eksponowane w jarosławskim Muzeum. Chlubne zaś tradycje jarosławskiego
rzemiosła, starają się podtrzymywać spółdzielnie i związki zrzeszające
współczesnych rzemieślników, a wśród nich Cech Rzemiosł Różnych, który
jak sama nazwa wskazuje, nie ogranicza się jak dawne cechy do opieki
nad jedną tylko branżą.
Z opracowania mgr Janiny Olszewskiej
"Cechy w dawnym Jarosławiu" wybrał i przygotował
Zbigniew ZIĘBA
|