Strona główna » Nasze wydawnictwa » styczeń, nr 1 (109) / 2002 » Różne
Bądź na bieżąco z informacjami z Jarosławia, zostaw nam swój e-mail:

Nasze wydawnictwa

styczeń, nr 1 (109) / 2002

Strona 17

Moje harcerskie lata (1)


Trudno określić początek moich harcerskich lat. Przecież harcerzem nie zostaje się w jednym dniu. Mam zaznaczony w kalendarzu dzień, w którym obroniłem pracę dyplomową magistra inżyniera. Ale na pewno w tym dniu nie zostałem inżynierem. Nie mogłem nie być nim wczoraj, a zostać nim dzisiaj. To wymaga długich lat studiów, a później długich lat pracy i samokształcenia się. Słusznie powiedział mój ulubiony Profesor na Politechnice w Gliwicach, że ludzie dzielą się na nieuków i samouków. Samo wysłuchanie wykładów, zdanie egzaminów, odrobienie ćwiczeń w laboratorium - to jeszcze nic. Trzeba później sprawdzić się w życiu, żeby zasłużyć na tytuł inżyniera. Myślę, że podobnie jest z harcerstwem. Nie idzie o przyrzeczenie, o krzyż harcerski, o mundur. Trzeba sprawdzić się w życiu, wykazać wierność Przyrzeczeniu i Prawu Harcerskiemu i dopiero wtedy można powiedzieć: to jest harcerz.
Jak trafiłem do gromadki Zuchów? Zacznę od mojego Taty. Tata zaraził się radiotechniką. Aparat radiowy w latach dwudziestych to była duża skrzynka drewniana z otwieranym wiekiem. Na tej skrzynce stał głośnik z wielką tubą tekturową, a na dolnej płycie stolika był akumulator do żarzenia lamp i duże tekturowe pudło pełne płaskich bateryjek, takich o napięciu 4,5 V do latarek elektrycznych. To było do zasilania anod i siatek lamp radiowych, schowanych w skrzynce. Czasem, gdy radio nie chciało grać, przychodził znajomy Taty, pan sierżant Hajduk, otwierał tę tajemniczą skrzynkę, coś tan poruszał, poluzował, docisnął, dokręcił i radio grało. Patrzyłem na to z podziwem i ze zdumieniem, ale nic z tego nie mogłem zrozumieć, chociaż bardzo chciałem. To moje zainteresowanie było jednym z powodów wybrania specjalności Elektronika na studiach wyższych dwadzieścia lat później.
To zamiłowanie Taty do radiotechniki spowodowało, że zostałem Zuchem a następnie Harcerzem. A było to tak: siedziałem z Mamą przy tym radiu i słuchaliśmy audycji o pękaniu lodów na wiosnę na rzece, gdzieś daleko w Ameryce. A więc pękały lody, ruszyła kra a na dużej płycie lodu zostały cztery osoby, które próbowały przejść na drugi brzeg. Nieco dalej na rzece był most, a jeszcze dużo dalej wodospad. Na moście zebrała się grupa gapiów i po namyśle spuszczono z mostu linę. Jeden z mężczyzn na krze przewiązał tą liną kobietę i to była jedyna osoba uratowana. Jakoś nikomu nie przyszło do głowy, aby spuścić z mostu cztery liny i do ich końców umocować deskę, belkę lub orczyk, za pomocą którego koń ciągnie wóz. Ci ludzie na moście nie mieli chyba ani odrobiny wyobraźni. Słuchowisko zakończono komentarzem: gdyby wśród tej gromady gapiów był chociaż jeden skaut, to do tej tragedii nigdy by nie doszło i wszyscy ludzie zostali by uratowani. I od tej chwili zacząłem intensywnie jak na mój wiek myśleć. Dlaczego skaut mógł uratować tych ludzi? W jaki sposób mógł to zrobić? Dlaczego ci inni na moście nie mogli nic zrobić? Czy skauci robią cuda? Czym różnią się skauci od innych młodych ludzi?

cdn.

Jan Porębski
*Dr inż. Jan Porębski jest członkiem Oddziału SMJ w Krakowie,
b. pracownikiem Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie


Poezja w "SpoZywczaku"


Najpierw poloniści i katecheci z Zespołu Szkół Spożywczych, Chemicznych i Ogólnokształcących zapowiedzieli, że Wewnątrzszkolny Konkurs Recytatorski 2002 odbędzie się pod hasłem "Na początku było Słowo...". Potem w bibliotece szkolnej przesiadywali uczniowie i poszukiwali tekstów inspirowanych Biblią fragmentu prozy lub wiersza.
9 stycznia br. świetlica szkolna, na co dzień pełniąca funkcję klasy, zamieniła się w magiczne miejsce. Półmrok, napisy, dekoracje, kwiaty, świece; już "na wejściu" każdy ściszał głos. Scenografię zaplanowali i wykonali uczniowie klasy IV żn. W jury: Dyrektor Jacek Stańda, poloniści i katecheta o. Grzegorz Bryła. Miłą niespodzianką okazał się udział Ojca Gwardiana Józefa Witko, który także zasiadł przy stole jury. I to była jedna strona sali. Druga to widownia. A na środku wykonawca. Porządek alfabetyczny, wykonawców 34.
Cisza, głos występującego i wcale nie groźny wzrok jurorów. Trwało to kilka godzin. Słowa miały tu ważne znaczenie, brzmiały pięknie i wzruszały.
Stało się! Przeciw nadmiarowi informacji, przeciw rozczarowaniu świata chwila zadumy i religijnych wzruszeń. Ojciec Gwardian już swoim przybyciem sprawił wszystkim radość, a okazało się jeszcze, że ufundował upominki dla wszystkich i cenne nagrody dla wybranych. Szkoła także nagrodziła najlepszych tomikami poezji. Pierwsze miejsce zajął Kamil Lener (IV TA), dwa drugie miejsca przyznano Annie Kuźma (II LM) i Arkadiuszowi Litwinowi (IV TA), trzecią nagrodę otrzymał Hubert Marciszyn (V O), zaś na czwartym miejscu ulokowała się Bożena Krokos (I OP1).
Wszyscy recytatorzy zasługują na uznanie, dlatego pragnę wymienić ich nazwiska: Iwona Bąk, Anna Chmura, Michał Chrobak, Anna Duchań, Łukasz Gdyk, Joanna Gemra, Tomasz Gilarski, Dawid Gorgoński, Małgorzata Górecka, Ewelina Gwozdek, Arkadiusz Halwa, Justyna Kapłon, Karolina Kowalczyk, Monika Kowalczyk, Justyna Magda, Jadwiga Micek, Justyna Ochab, Agnieszka Olejarska, Dominika Ossolińska, Magdalena Ryjoch, Joanna Sałahub, Danuta Sobień, Monika Stec, Magdalena Swatek, Justyna Szymańska, Dominik Turkosz, Urszula Wach, Ewa Zając, Katarzyna Pawlikowska.
Mam nadzieję, że "Słowo", nad którym pracowali młodzi ludzie wyda owoce w ich dalszym życiu.

mgr Halina Pajda

Numery archiwalne
Marzec 2024
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31