Nasze wydawnictwa

październik, nr 10 (82) / 1999

Strona 7.1
Sławię Jarosław

W Jarosławiu odbył się VII Festiwal Muzyki Dawnej pod hasłem "Śpiew naszych korzeni". W tym mieście spotkanie to nabrało wyjątkowego blasku i sensu. Tu historia poplątała losy wielu pokoleń Polaków, Rusinów, Ukraińców, Łemków, Bojków, Żydów, Ormian, Niemców. Tu Boga sławiono wieloraką pieśnią. Tu ciągle jeszcze pamięć o rozlanej krwi, o wzajemnych krzywdach woła o modlitwę pojednania. Wielkością Jarosławia w dawnych wiekach było pośredniczenie w handlu na szlakach między Europą a Orientem, między portami Bałtyku a Morzem Czarnym. Dziś powiatowy Jarosław pośredniczy w wymianie dóbr kulturalnych na skalę przerastającą nie tylko powiat, ale i kraj.
Festiwal zaczął się w kościele NMP Bolesnej u ojców dominikanów wykonaniem przedchrześcijańskich staroislandzkich sag, a zakończył się w pojezuickiej kolegiacie benedyktyńską kompletą po łacinie z potężnym wykonaniem, pod kierunkiem dominikanów, "Bogarodzicy". Wśród uczestników było dużo młodzieży z akademickich i licealnych duszpasterstw, prowadzonych przez dominikanów w całej Polsce. Przez cały tydzień towarzyszyli muzyce, która nie zawsze była łatwa. W wypełnionych po brzegi kościołach i cerkwiach tworzyli atmosferę zasłuchania i radości. Większość z nich uczestniczyła w różnego rodzaju warsztatach muzycznych, prowadzonych przez muzyków z Grecji, Niemiec, Francji i Polski. Po południu śpiewali z dominikanami gregoriańskie Nieszpory, a po wieczornych koncertach szli razem z wykonawcami na trwające do późnej nocy dyskusje o muzyce, wspólne muzykowanie na archaicznych instrumentch, a także na tańce.
Myślę, że ta grupa młodych odegra w przyszłości większą rolę w życiu Polski niż setki tysięcy, jakie zgromadziła muzyka rockowa na "Przystanku Woodstock" czy na filmowym festiwalu w Kazimierzu. Ale nie piszę o Jarosławiu, aby chwalić festiwal dawnej muzyki. Można by napisać wiele i o księdzu Surowcu, kończącym budowę świątyni pod wezwaniem Chrystusa Króla. W Jarosławiu najbardziej zachwyciły mnie dobroć, optymizm i zaradność ludzi zaangażowanych w miejscowym kole Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Okazało się, że rodziny z dzieckiem o upośledzonych funkcjach intelektualnych są jakby przeznaczone do tego, aby pokazać innym, jak trzeba żyć w demokracji. Inicjatywa, dynamizm, znajomość prawa, lepsza niż u wielu urzędników ministerialnych i samorządowych, sprawiły, że w ciągu paru lat uzyskano i wyremontowano budynki, przeszkolono pracowników, zorganizowano warsztaty. Udało się pozyskać do pracy z niepełnosprawnymi młodych ludzi z zastępczej służby wojskowej - zadziwiła mnie pogoda, kompetencja, delikatność i cierpliwość tych chłopaków. Otwarto ambulatorium przygotowane do wczesnej diagnozy i terapii niemowląt, wszystkie ośrodki lśnią czystością i tętnią życiem, samochody zwożą do nich dzieci i młodzież z czterech powiatów. Zaawansowane są prace przygotowujące budowę domu, w którym zamieszkają młodzi upośledzeni wtedy, gdy ich rodzice nie będą mogli już zapewnić im wsparcia i opieki. Pierwsza wpłata na fundusz budowy to były pieniądze zarobione przez samych upośledzonych.
Myślę, że do Jarosławia, do tych ośrodków i ludzi, którzy je założyli, powinien pojechać bystry reporter. Praca, jaką tam wykonano, może być nadzieją i wzorem dla wielu, którzy borykają się z problemem upośledzonego w rodzinie. Ja sam zostaję z pytaniami - jakie duchowe więzy łączą wrażliwość na muzykę z wrażliwością na ludzkie cierpienie? Jak to się dzieje, że są miejsca wielokrotnie niszczone, skazywane na biedę i zapomnienie, zawsze jednak odradzające się? Tam spotykają się wspaniali ludzie i przedzierając się przez małość i przygnębienie otwierają nad innymi piękno i niebo?

PIOTR WOJCIECHOWSKI
Gość Niedzielny nr 38 z 19.09.1999 r.
Copyright © 2014 Urząd Miasta Jarosławia, ul. Rynek 1, 37-500 Jarosław
Tel.: +48 16 624 87 00, faks: +48 16 624 87 65