Nasze wydawnictwa

sierpień-wrzesień, nr 8-9 (154-155) / 2005

Jarosław w okresie II wojny światowej (6)
W maju 1944 r. aresztowana została działaczka konspiracyjna Baśka Puzon. Osadzono ją w ciemnej i wilgotnej piwnicy siedziby gestapo przy ul. Słowackiego, gdzie była torturowana. Wraz z innymi towarzyszami niedoli została rozstrzelana w dniu 9 czerwca 1944 r. w miejscu straceń w pobliskim lesie kidałowickim i tam pochowana. Miejsce to okupione zostało śmiercią wielu innych patriotów jarosławskich. 13 lipca 1944 r. rozstrzelany został tam przez Niemców między innymi 23. letni harcerz, żołnierz AK, aresztowany przez F. Schmidta - Zbyszek Kopeć. Już po wyzwoleniu 10 sierpnia 1944 r. żołnierze AK w obecności lekarzy z jarosławskiego szpitala wydobyli ciała dziesięciu pogrzebanych tam osób. Trumny z ich szczątkami zostały przewiezione pięcioma wozami drabiniastymi do Jarosławia i pochowane na Nowym Cmentarzu przy ul. Krakowskiej. Podczas próby ucieczki 2 lipca 1944 r. niedaleko rodzinnego domu zastrzeleni zostali, aresztowani przez F. Schmidta, 19. letni harcerz Janek Prośba i jego 21. letni brat, żołnierz AK - Romek. Wszyscy oni dzisiaj są patronami ulic i osiedli jarosławskich.
Wreszcie nadeszło lato 1944 r., a wraz z nim długo oczekiwane wyzwolenie. Widoczne oznaki nadchodzącej wolności wspomina Kazimierz Trembicki ps. "Wiatr": "W słoneczny lipcowy dzień w Jarosławiu widoczne były ulice pełne niemieckiego wojska uzbrojonego w ciężką broń. Były tam opancerzone samochody, czołgi, działa przeciwlotnicze. Przy nich siedzieli posępni żołnierze, obserwujący przelatujące samoloty. (...) W tym dniu ostatni raz widziałem tak liczną jeszcze armię niemiecką zdolną do walki. Widocznie główne siły niemieckie w tym dniu wycofywały się ze wschodu, bo i pociągi bez przerwy, skład jeden za drugim, dniem i nocą ciągnęły tylko ze wschodu na zachód. Zapamiętałem na zawsze nie kończący się gwizd lokomotyw. (...) Już w tym dniu wieczorem pokazało się bardzo dużo niemieckich samolotów. Nadlatywały z zachodu, leciały na wschód, ale w krótkim czasie wracały z powrotem. Nazajutrz z Widnej Góry (...) widać było jak samoloty pikują gdzieś nad miejscowościami leżącymi na wschód od Sanu. W trzecim dniu ten sam obraz z samolotami, ten sam kierunek lotu i głośne już detonacje bomb. Pobiegłem na Widną. Stąd widać było dokładnie dolinę Sanu. Wyraźnie widziałem dużą ilość pikujących samolotów, kłęby pyłu, pożary, błyski bomb, terkot karabinów maszynowych i rozbłyski pocisków przeciwlotniczych w powietrzu. (...) Jeszcze tego dnia po południu Niemcy zaprzestali lotów na wschód. W powietrzu pojawiły się radzieckie pościgowe samoloty. (...) Początkowo przelatywały bardzo nisko, było widać lotników wychylających się z kabin. Wieczorem w tym dniu rozgorzała powietrzna bitwa. Przyglądaliśmy się jej spod dachów zabudowań, bo często ze świstem spadały odłamki. W powietrzu było widać błyski działek pokładowych i słychać było terkot karabinów maszynowych.W trakcie bitwy samoloty brały coraz wyższy pułap, aż wznosiły się bardzo wysoko. (...) Nagle jeden z samolotów zaczął się palić i spadać. W pobliżu tego samolotu ukazały się dwa spadochrony, powoli zbliżające się do ziemi. W krótkim czasie z tego kłębowiska oddzieliło się kilka samolotów i zaczęły się oddalać na zachód. Pozostałe jeszcze chwile krążyły i poleciały na wschód. (...) Zestrzelony samolot spadł w pobliżu wsi Pełkinie, i tam też wylądowali na spadochronie piloci tego samolotu. Od tego dnia w powietrzu panowały radzieckie samoloty. Niemieckich już się nie widziało. W następnym dniu doszły do nas wiadomości, że Rosjanie przeszli już na lewą stronę Sanu, a Niemcy pośpiesznie okopują się na pobliskich wzgórzach. Widać było nawet na wzniesieniach gąsienicowe samochody transportujące działa i amunicję".
Sytuację w Jarosławiu i jego okolicach na krótko przed wyzwoleniem w dniu 23 lipca 1944 r. przedstawił w swoich wspomnieniach Komendant Obwodu Jarosławskiego AK mjr Wojciech Szczepański ps. "Julian": "W rejonie I. znów dwa bataliony zmotoryzowanej piechoty nieprzyjacielskiej zajęły stanowiska na przedpolu Jarosławia (tworząc odcinek obronny od mostu kolejowego Munina - Surochów) oraz na północ wzdłuż Sanu od mostu w budowie na wysokości Szówska, a trzeci batalion zajął stanowisko na południe od wsi Tuczempy, zamykając szosę prowadzącą z Radymna do Jarosławia. Radymno było już wolne od Niemców. W rejonie Kostkowa i Łazów rozlokował się batalion piechoty i pionierów, trzy baterie artylerii zostały rozmieszczone na odcinku od stacji kolejowej w Muninie przez Podzamcze oraz Kruhel Pawłosiowski i Wygarki. Na odcinku Radymno - Kostków znajdowało się zgrupowanie czołgów (ok. 60. sztuk), a w mieście 1. batalion piechoty, zakwaterowany w koszarach 6. batalionu telegraficznego. Gestapo i częściowo żandarmeria wyjechały na zachód".
Pomimo poczynionych przygotowań, Niemcy zrezygnowali z obrony w Jarosławiu i wycofali się w kierunku Pruchnika. W mieście pozostał jedynie nieliczny oddział artylerii przeciwpancernej, który ostrzeliwał pobrzeże Sanu oraz specjalna wojskowa grupa "podpalaczy", tzw. "Brandkomando". W wyniku działania tej grupy poważnie ucierpiały koszary przy ul. Poniatowskiego (ob. budynki mieszkalne) i ul. Kościuszki (ob. SP ZOZ), budynek Starostwa (ob. Starostwo Powiatowe), poczta, kilka szkół i wiele innych mniejszych obiektów. Podpaleniu uległy również obiekty pobenedyktyńskie, tzw. "Anna Kasarnia". Podczas pożaru przepalona została cenna dekoracja sztukatorska oraz marmurowe kolumny podtrzymujące chór, który w wyniku tego uległ zawaleniu. Częściowemu spaleniu legł także dach kościoła i hełmy wież. Pamiątką po tych wydarzeniach są oryginalne czarne zniekształcenia cegieł sklepienia jednego z pomieszczeń klasztornych. Powstały one na skutek wysokiej temperatury po zalaniu wodą i podpaleniu przez Niemców składowanego w tym pomieszczeniu suchego karbidu. Z powodu braku dostatecznej ilości tlenu nie nastąpił spodziewany wybuch powstałego acetylenu, a jedynie gwałtowny pożar. W pomieszczeniu tym urządzona jest obecnie Kaplica nosząca nazwę "Jasnogórskiej".
Całkowitemu zniszczeniu uległ Dom Żołnierza (na miejscu tym znajduje się obecnie Aula Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu - wcześniej kino "Westerplatte"). Przy pomocy materiałów wybuchowych zniszczona została elektrownia i mocno już nadwyrężony dworzec kolejowy. Straty mogły być jeszcze większe, jednak szczęśliwie udało się im zapobiec. Wspomina o tym mjr W. Szczepański: "Dzień 25.VII.1944 r. rozpoczął się serią pożarów. Podpalono dworzec kolejowy, Dom Żołnierza, budynek drewniany w parku miejskim oraz koszary 3. pp. Leg. Nie udało się jednak Niemcom w pełni zrealizować swych planów, gdyż żołnierz AK st. sierżant Franciszek König ps. pokrzyżował im te zamiary. ... był zatrudniony w niemieckiej restauracji (...) mieszczącej się w byłym kasynie garnizonowym, której właścicielem w czasie okupacji był Reichsdeutsch Gustaw Butz. (...) W pamiętnym dniu 25 lipca Gustaw Butz wyjechał ze zgromadzonym majątkiem do Reichu, a prowadzenie interesów w restauracji pozostawił . Gości w restauracji było niewielu. W pewnym momencie zjawił się dowódca oddziału niemieckich saperów, ze swymi podwładnymi, którzy podpalali w mieście wybrane obiekty. w czasie rozmowy z Niemcami zorientował się w ich zamiarach i postanowił im w tym przeszkodzić. Poczęstował ich do tego stopnia wódką, że już nie mogli wykonać powierzonych im rozkazów i dzięki temu szereg budynków nie uległo zniszczeniu. Ze stanowiska dowodzenia mieszczącego się na przedmieściu Jarosławia (zw. Głęboka) pożary stwarzały wrażenie, że okupant rozpoczął palić miasto od strony północno - zachodniej". Dla zbadania sytuacji do miasta udał się mjr Szczepański zaopatrzony w dokumenty okupacyjne jako rzekomy lekarz. "Marszruta prowadziła przez 3 - go Maja, Dietziusa i Kraszewskiego do ul. Pełkińskiej. Jarosław robił wrażenie miasta opustoszałego z ludności cywilnej. Żandarmeria kontrolowała ruch uliczny. Na wszystkich skrzyżowaniach ulic i stanowiskach umocnionych znajdowali się żołnierze Wehrmachtu. Od czasu do czasu przejeżdżały czołgi lub działa pancerne. Ze wschodniej strony Sanu zaczęły na miasto padać pociski artyleryjskie. (...) O godz. 0.00 z 25/26 lipca pociski katiuszy zaczęły padać na Lachmanówce... Później zapanował spokój. (...) ...zarówno koszary jak i magazyn MOB były zupełnie wolne od Niemców. W godzinach nocnych oddziały Armii Czerwonej (...) prawie bez trudu przekroczyły San i zaciągnęły ubezpieczenia w Kostkowie. Na przedpolu Jarosławia artyleria prowadziła ogień. Działało lotnictwo. Wiele pocisków spadało na miasto".
Entuzjastycznie przyjmowane przez mieszkańców wyzwolenie miasta przez armię sowiecką, nastąpiło w dniu 27 lipca 1944 r. Swoje wrażenia z pierwszego dnia wolności w Jarosławiu tak oto opisał K. Trembicki: "Jeszcze tego dnia, ale po południu poszedłem do Jarosławia, dokąd ciągnęła nieprzeparta ciekawość. Z daleka widać było zniszczony, jeszcze dymiący budynek dworca kolejowego. Dalej, już w mieście widniał szkielet kina - obecnie kino Westerplatte (był to ówczesny Dom Żołnierza - przyp. red.). Ulice zasłane były papierami. Miejscowej ludności prawie nie widziałem. Na chodnikach w słońcu leżeli, chyba pijani żołnierze radzieccy, albo bardzo zmęczeni, byle gdzie spali. Ten widok bardzo przerażał, budził lęk. Dalej, już nie poszedłem, od kina wróciłem. Z tego miejsca widać było skrzyżowanie dróg w centrum Jarosławia. Tamtędy ciągnęła masa pojazdów w kierunku zachodnim. Ruchem kierowała kobieta w żołnierskim mundurze z chorągiewką w ręku. Nad miastem wciąż przelatywały radzieckie samoloty. Wszystko wskazywało na to, że główne siły frontowe przemieszczają się na zachód (...)".
Wielu okupantów zginęło, inni dostali się do niewoli. Teraz role się odwróciły. Niedawni zwycięzcy i ciemiężyciele musieli przyjmować rolę pokonanych i nierzadko upokarzanych. Świadkiem takiego wydarzenia był również K. Trembicki: "Jednego razu widziałem, jak trzech żołnierzy radzieckich na koniach transportowało kilku żołnierzy niemieckich do Jarosławia. Żołnierze niemieccy szli piechotą. Wśród jeńców był jeden oficer, różnił się mundurem i dystynkcjami. Szedłem za nimi w kierunku Jarosławia i widziałem jak czerwonoarmejcy znęcali się nad Niemcami. Od czasu do czasu niemiecki oficer dostawał biczem po głowie. Od czasu do czasu podjeżdżali żołnierze radzieccy bliżej swych ofiar i kopali nieszczęśników w plecy. Byli też co chwila obrzucani kamykami, które wyjmowali sołdaci ze swych kieszeni i ćwiczyli celność. (...) Widok ten był okropny, żal mi było tych jeńców, ale krzywdy jakie spowodowali były okropniejsze. Wtedy pomyślałem - tak gwałt, gwałtem się odciska".
Po zakończeniu działań wojennych rozpoczął się czas odbudowy miasta i "utrwalania" władzy ludowej. Jarosław wkroczył w nowy etap swojej bogatej historii.

 

W tekście wykorzystane zostały fragmenty oraz informacje zawarte w nast. pracach i opracowaniach:
  1. Wojciech Szczepański "Jarosław w czasie okupacji".
    - "Burza na terenie Jarosławskiego obwodu Armii Krajowej".
    - "Działalność dywersyjno - sabotażowa w obwodzie AK Jarosław".
  2. Maria Szczepańska ps. "Magda": "Nieco o Janie Rogackim".
  3. Jadwiga Eckess "Z lat okupacji w Jarosławiu" .
  4. Stanisław Peszko "Martyrologia młodzieży szkolnej w okresie II wojny światowej".
  5. St. Kowalczyk "Tajne nauczanie walką bez oręża".
  6. Kamil Strauss "Ruch oporu w Jarosławiu w okresie okupacji hitlerowskiej".
  7. Jacek Hołub "Dawne Opactwo PP. Benedyktynek".
  8. Leon Jopkiewicz "Relacje - materiały - dokumenty dot. martyrologii jarosławian w okresie okupacji hitlerowskiej".
  9. M. Danuta Ratajczak "Moje wspomnienia z wojny i początków okupacji w Jarosławiu".
    "Tajne nauczanie w Jarosławiu w latach okupacji niemieckiej (wspomnienia)".
  10. S. Maria Ena "Z kronik Niepokalańskich - Noc okupacji".
  11. Tadeusz Bendzera ps. "Zbrucz", "Wspomnienia - rok 1939".
  12. Kazimierz Tokarz "Naloty i bombardowania Jarosławia".
  13. Stanisław Jerzy Puchalski "Walka bez broni".
  14. Kazimierz Trembicki ps. "Wiatr" - "Wspomnienia z okrutnych lat".
  15. Lidia Tomkiewicz "Tym się tylko żyje, za co się umiera".
Zbigniew Zięba
Copyright © 2014 Urząd Miasta Jarosławia, ul. Rynek 1, 37-500 Jarosław
Tel.: +48 16 624 87 00, faks: +48 16 624 87 65