Strona główna » O Jarosławiu » Rok Jerzego Hordyńskiego » Jerzy Hordyński w mediach
Bądź na bieżąco z informacjami z Jarosławia, zostaw nam swój e-mail:

Jerzy Hordyński w mediach

Mija dziesięć lat od śmierci Jerzego Hordyńskiego

Non omnis moriar (nie wszystek umrę) - mawiali starożytni. Tę wiarę przejmowały przez wieki całe pokolenia poetów, którzy umierali z nadzieją, że ich dzieła przetrwają wśród potomnych i będą trwalsze od spiżu. Przed dziesięciu laty (14 czerwca) zmarł w Rzymie

polski poeta, Jerzy Hordyński, autor 15 tomików poetyckich, wieloletni korespondent Przekroju, przewodnik po Wiecznym Mieście.

Był ważną i barwną postacią w "polskim Rzymie". Ostatni tomik poetycki, Festyn, wyszedł już po śmierci poety, a w nim wiersze sumujące życie artysty, z pytaniami o sprawy najważniejsze i ostatni wiersz

- A kiedyś zaręczyny...

Może spotkamy się za tysiąc lat,

może za dziesięć tysięcy,

może dopiero, gdy czasu nie będzie

i strzały godzin utkwią w pustym niebie,

więc nie wspominaj tego, co minęło,

i nie odmierzaj kroków, których nie ma.

Rzuć pierścień - niechaj poleci donikąd. 

Jerzy Hordyński jest pochowany w polskiej kwaterze cmentarza na Prima Porta w Rzymie. To miasto ukochał najbardziej. Upłynęło od tego czasu wiele lat i nikt zapewne z jego rzymskich przyjaciół nie wie, w jak niezwykły sposób poeta wrócił do swej ojczyzny i jak żywa jest tam jego pamięć. Dopiero dzięki szczęśliwym przypadkom doszło do spotkania z Antonim M. Krausem, honorowym członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Jarosławia, miasta, w którym urodził się Hordyński. Okazało się,  że na Podkarpaciu o swoim krajanie nie zapomniano...                                               

Wstęp do artykułu Antoniego M. Krausa napisała Ewa Prządka „Polonia Włoska" nr 2/47 z 2008 r.

Rok Jerzego Hordyńskiego

Laureaci, którym przyznano honorowe statuetki za propagowanie twórczości poety urodzonego w Jarosławiu | Fot. Henryk Grymuza
Laureaci, którym przyznano honorowe statuetki za propagowanie twórczości poety urodzonego w Jarosławiu
Fot. Henryk Grymuza

Jerzy Witold Maria Hordyński urodził się 18 października 1919 roku w Jarosławiu na Podkarpaciu. Był poetą, eseistą i publicystą. Studia ukończył na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie, na Uniwersytecie Jagiellońskim i na Sorbonie. Studiował także na Universita per Stranieri w Perugii.
Jako poeta zadebiutował w latach szkolnych w wydawanym w Stanisławowie czasopiśmie „Pobudka". Następnie pisał wiersze i artykuły w prasie lwowskiej i warszawskiej. Podczas okupacji hitlerowskiej aktywnie działał w podziemnym życiu literackim. Walczył w Armii Krajowej, a w latach 1945-1948 był więźniem sowieckich łagrów (m.in. W Donbasie). Po wojnie współpracował między innymi z Życiem Literackim", „Przekrojem", „Literaturą" i „Poezją".
W latach 1956 - 72 przebywał za granicą. Stamtąd przesyłał swoje teksty do prasy krajowej. Autor takich tomów poezji jak: „Powrót do światła", „Wędrówki", „Rozmowy z Chopinem" i wielu innych był w latach 1948-1983 członkiem Związku Literatów Polskich, od 1961 roku legitymował się przynależnością do Pen Clubu.
Zmarły przed 10 laty twórca otrzymał, w uznaniu dla pracy twórczej, liczne honory, między innymi Nagrodę Uniwersytetu Lwowskiego (1940), Nagrodę Accademio Citta Eterna w Rzymie (1971), Gran Premio Italia (1975) i Srebrny Medal Accademio di San Marco.
Swoje wiersze J. Hordyński opublikował w licznych antologiach w kraju i za granicą. Wiersze poety były tłumaczone na 13 języków obcych. Sam dokonywał przekładów poezji jugosłowiańskiej, ukraińskiej, rosyjskiej , francuskiej i niemieckiej.
Poważną część swojego życia Hordyński spędził w Rzymie. Odwiedzał jednak Kraków i Jarosław. Przed paroma laty jego krewny Antoni Maria Kraus przekazał część pamiątek po zmarłym poecie Stowarzyszeniu Miłośników Jarosławia. Obecnie można je oglądać na okolicznościowej wystawie w Katolickim Centrum Kultury przy parafii Chrystusa Króla w Jarosławiu.
W KCK 13 czerwca odbyła się uroczysta sesja Rady Miasta, na której przyjęto uchwałę w sprawie ogłoszenia roku 2008 „Rokiem Jerzego Hordyńskiego w Jarosławiu". Krewny poety Antoni Marii Kraus, dziennikarz, publicysta i kolekcjoner pamiątek po poecie otrzymał Złotą Odznakę „Za zasługi dla miasta Jarosławia".
Wręczono także pamiątkowe statuetki autorstwa Dariusza Jasiewicza jako wyraz uznania dla propagowania twórczości poety poprzez organizowanie prelekcji, spotkań, konkursów itp. Otrzymali je: polonistka Jadwiga Dyr, prezez SMJ Józefa Frendo, wiceburmistrz Bogdan Wołoszyn i dyrektorka Miejskiego Osrodka Kultury Teresa Piątek.
Program artystyczny obejmował recytacje wierszy poety, wspomnienia o nim, prezentację jednego z reportaży radiowych oraz fragmentu filmu F. Felliniego „Ginger i Fred" z udziałem poety.

Tekst i foto: HENRYK GRYMUZA

www.infotuba.pl 

Corso Polonia - wielki festiwal kultury polskiej w Rzymie

Już po raz szósty w Rzymie odbędzie się od 19 września do 18 października wielki festiwal kultury polskiej "Corso Polonia", zorganizowany przez Instytut Polski.

Podczas licznych imprez, spektakli i koncertów zaprezentowana zostanie poezja Zbigniewa Herberta i Tadeusza Różewicza, wystąpi Leszek Możdżer, obejrzeć będzie można najciekawsze polskie filmy ostatnich lat.

Specjalny hołd zostanie oddany 6 października zmarłemu 10 lat temu Zbigniewowi Herbertowi podczas wieczoru poetyckiego w Instytucie Polskim. 10 października odbędzie się prezentacja obszernego, wydanego niedawno we Włoszech zbioru poezji Tadeusza Różewicza z lat 1947-2004.

14 października włoscy i polscy przyjaciele wspominać będą poetę Jerzego Hordyńskiego, który zmarł przed 10 laty w Rzymie. W wieczorze udział weźmie między innymi poetka Urszula Kozioł.

"Nowy bohater polskiego kina" - takie jest hasło przeglądu polskich filmów, w ramach którego odbędą się projekcje "Sztuczek" Andrzeja Jakimowskiego, filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego i "Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej.

1 i 2 października odbędzie się zaś wielki przegląd filmów Marcela Łozińskiego, który zakończy spotkanie z tym znanym na świecie reżyserem i dokumentalistą.

Wystąpią również Teatr Okazjonalny Joanny Czajkowskiej i Jacka Krawczyka oraz Stowarzyszenie Teatralne Chorea.

20 i 21 września w parku Villa Borghese specjalne atrakcje zostaną przygotowane dla dzieci - będą mogły poznać bajkę o Złotej Kaczce oraz inne polskie bajki i wiersze dla najmłodszych. Odbędzie się również wystawa ilustracji książek dla dzieci oraz koncert tria Janusza Prusinowskiego.

W klubie jazzowym Casa del Jazz wystąpi 4 października trio Marcina Wasilewskiego, a 11 października - pianista Leszek Możdżer wraz z Larsem Danielssonem i Zoharem Fresco.

Również w czasie festiwalu 7 października w Instytucie Polskim odbędzie się wieczór, poświęcony wydarzeniom marca 1968 roku w Polsce. Zaprezentowany zostanie film dokumentalny "Dworzec Gdański", a gościem specjalnym będzie Seweryn Blumsztajn.

Sylwia Wysocka (PAP)

www.rmfclassic.pl 

Pamięci jarosławskiego poety

Artykuł w „Życiu Podkarpackim" opublikowany 18 czerwca 2008 r.

Rok Hordyńskiego

Artykuł opublikowany w „Gazecie Jarosławskiej" 18 czerwca 2008 r.

„Życie, ciągła ucieczka...."

Rozmowa Józefa Barana z Jerzym Hordyńskim opublikowana w Przeglądzie Polskim" 16 stycznia 1998 r.

Rocznica śmierci Jerzego Hordyńskiego

 

14 października 2008, Stacja Naukowa PAN w Rzymie we współpracy z Instytutem Polskim, w ramach wspólnego projektu "Polacchi Mediterranei", zorganizowała spotkanie poświęcone Jerzemu Hordyńskiemu. 

W spotkaniu wzięli udział jego znajomi i przyjaciele, którzy wspominali poetę Polaka-Rzymianina, opowiadali o nim anegdoty oraz czytali fragmenty jego poezji. Szkic do wspólnego portretu przygotował prof. Krzysztof Żaboklicki, dyrektor rzymskiej Stacji PAN w latach 1990-2004, sięgając pamięcią do pierwszego spotkania z "Jurkiem" w latach sześćdziesiątych, podczas stypendium w Paryżu. Włoski polonista, Luigi Marinelli przybliżył obecnym sens i wymowę poezji Hordyńskiego, ukazując jej silne akcenty  śródziemnomorskie oraz charakter ich autora - światowca i erudyty, raz ironizującego, innym razem refleksyjnego. Poetka Urszula Kozioł opowiedziała o osobliwym stosunku Hordyńskiego do kobiet, który żartami, a czasami wręcz złośliwością starał się zatuszować swoją nieśmiałość wobec płci pięknej, wśród której przedstawicielek znajdował pomimo swojego uszczypliwego charakteru duże powodzenie. 

Dzięki historycznemu nagraniu dziennikarki Polskiego Radia, Ewy Prządki, obecni mogli usłyszeć głos poety czytającego swój wiersz  Testament. Jej opowieść o przyjacielu - poecie drukujemy poniżej. Bardzo osobiste wspomnienie o Jerzym Hordyńskim przedstawiła, młoda włoska polonistka Francesca Fornari, podkreślając wielką wrażliwość tego ciężko doświadczonego w czasie wojny człowieka, który ciężar tragicznej utraty najbliższych niósł przez całe  życie. Spotkanie zakończył Marek Lehnert, dziennikarz watykanista i poeta, autor wyboru poezji Jerzego Hordyńskiego do dwujęzycznego tomiku wydanego z okazji opisywanego tu spotkania, zatytułowanego Rimarro uno straniero sotto ogni cielo. Według niego Hordyński to także dziennikarz, zazdrośnie strzegący swojego warszatu pracy, człowiek z zaletami i wadami. W tak namalowanym portrecie Hordyńskiego nie mogło zabraknąć delikatnych światłocieni, którymi były poezje poety w doskonałej interpretacji Giovanniego Pampiglione. 

Beata I. Brózda

„Polonia Włoska - Biuletyn Informacyjny" nr 3 (48) - 2008

Z Jerzym Hordyńskim w Rzymie

Jerzy Hordyński i Ewa Prządka na tarasie domu poety | Fot. „Polonia Włoska – Biuletyn Informacyjny” nr 3 (48) - 2008
Jerzy Hordyński i Ewa Prządka na tarasie domu poety
Fot. „Polonia Włoska – Biuletyn Informacyjny” nr 3 (48) - 2008
 

Najpierw kilka zdań o tym, jak poznałam Jerzego. Od dawna wiedziałam,  że Jerzy Hordyński mieszka w Rzymie, jest poetą i korespondentem „Przekroju". Mimo że w latach siemdziesiątych wiele razy bywałam w Wiecznym Mieście - nie miałam  śmiałości, aby osobiście poprosić go o spotkanie. Pomógł mi Adam Broż[1], który namówił mnie - a było to już w roku 1991 - abym odszukała Jerzego Hordyńskiego wśród dziennikarzy pracujących w Sala Stampa na Placu  św. Piotra. Pierwsze spotkanie od razu przekształciło się w rozmowę trwającą kilka godzin. A potem takich rozmów było wiele, zarówno w Rzymie, jak i w Warszawie.

Początek lat dziewięćdziesiątych był dobrym okresem dla ludzi emigracji. Po latach milczenia wszyscy w Polsce chcieli jak najwięcej usłyszeć o rodakach żyjących poza krajem.

Jerzy emigrantem zarazem był i nie był. Udało mu się jakimś cudem zachować dla siebie pokój w słynnym Domu Literatów na ul. Krupniczej w Krakowie, współpracował z „Życiem Literackim", „Przekrojem", publikował swe tomiki poetyckie w Wydawnictwie Literackim. Bardzo się jednak obawiał, że władze zmuszą go do wyjazdu z Rzymu, bo rzeczywiście były czynione takie próby. A on miał taką fantazję,  że kochał Rzym, do którego przyjechał w 1964 roku, i nie wyobrażał sobie życia gdzie indziej. O obywatelstwo włoskie nie występował. Do Polski jednak na wszelki wypadek w ogóle nie jeździł, ponieważ bał się,  że nie zostanie wypuszczony. Przemógł się, i to z duszą na ramieniu, dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych. To dało początek jego pobytom w willi Zaiksu w Zakopanem.

Po wyjeździe i zamieszkaniu w Rzymie był długo dla władz polskich osobą niepewną, więc jego wierszy na antenie radiowej nie czytano, a on sam nie miał okazji, aby o swej twórczości mówić. Na początku lat dziewięćdziesiątych to się zmieniło. Bardzo szybko po poznaniu Jerzego nagrałam  nim audycje o jego twórczości poetyckiej, potem cykl gawęd o włoskich znajomych - Moravii, Fellinim, Pasolinim i innych. Był zadowolony,  że mógł nareszcie oficjalnie, zabrzmieć w Polsce. Co prawda za każdym razem narzekał, że jego głos nie jest tak dźwięczny (po przebytej chorobie gardła), jak by sobie tego życzył, ale lubił mikrofon - i to ze wzajemnością. Był dobrym rozmówcą, opowiadał interesująco, z werwą i zaangażowaniem. Po pewnym czasie stało się już zwyczajem, że z każdego pobytu w Rzymie przywoziłam do Warszawy nagrane nie tylko jego wiersze, ale i refleksje o różnych wydarzeniach artystycznych w Wiecznym Mieście. Z tego powstawały audycje dla Polskiego Radia.

Mówiono bowiem,  że Jerzy jest najbardziej kulturalnym Polakiem w stolicy Włoch, ponieważ za punkt honoru stawiał sobie bycie wszędzie tam, gdzie działo się coś ciekawego. Zaproszenia na imprezy dostawał jako dziennikarz w Sala Stampa. Mogła to być premiera operowa, teatralna, filmowa, spotkanie autorskie, koncert, wycieczka, wernisaż czy pokaz mody - Jerzy wszędzie tam się pojawiał. To było jego  życie! Podziwiałam jego zapał, energię i ciekawość świata. A po części oficjalnej każdej imprezy - uwielbiał bankiety! Czy traktował to jako sposób na przezwyciężenie poczucia samotności...?  Dzięki nagraniu ocalał jego wiersz, nigdzie niepublikowany, spisany w ostatnich dniach na zmiętoszonej kartce papieru. Dotyczył samotności i zmęczenia człowieka w borykaniu się z  życiem. „Każdemu przypisana jest inna samotność - nadzieje na spotkania są często zawodne..." - pisał Jerzy.

Był erudytą i człowiekiem solidnie wykształconym na studiach we Lwowie, Krakowie, a potem w Paryżu. Podobno w swym życiu imał się różnych zawodów, ale gdy go poznałam czuł się przede wszystkim dziennikarzem, przewodnikiem po Rzymie, a na końcu, jakby na swój własny użytek, poetą. Nigdy jednak nie stroił się w szaty wieszcza i o swojej twórczości mówił mało. A przecież miał na swym koncie kilkanaście tomików poetyckich, wiele przekładów swych wierszy na języki obce, dobre recenzje i kilka znaczących nagród poetyckich, w tym także włoskich. W latach dziewięćdziesiątych współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym".

Towarzyszyłam z mikrofonem edycji jego kolejnych tomików poetyckich, w tym i ostatniego, zatytułowanego „Festyn", który ukazał się już po jego  śmierci. Gdy w początku czerwca 1998 roku siedliśmy w jego pokoju, aby nagrać wywiad o tym zbiorku - zwykła rozmowa nagle przekształciła się w pełną nostalgicznej zadumy spowiedź  życia. Zachodziło słońce, do mieszkania Jerzego dochodził dźwięk dzwonów Bazyliki  św. Piotra. „To na mnie dzwonią" - powiedział w pewnym momencie. I ten wywiad to były ostatnie, zarejestrowane na taśmie słowa poety.

Jego poezja pełna była pytań o sprawy najważniejsze - sens  życia, śmierci i miejsca człowieka w świecie. Nie przypadkiem jednym z ostatnich wierszy był „Testament", nad którym długo pracował i nadawał mu różne tytuły, aby w końcu zostawić właśnie ten.

To ciekawe,  że tych pesymistycznych nastrojów zwątpienia, zagubienia i przerażenia  śmiercią raczej nie prezentował w codziennym życiu. Był pogodny, kochał Rzym i cieszył się każdym dniem spędzonym w tym mieście. Był „czcicielem słońca". Lubił Włochów, ich stosunek do życia, włoską kuchnię. Uwielbiał opowiadać dowcipy, prowokować zabawne sytuacje. Miał też dystans do własnej osoby, umiał z siebie żartować. To zjednywało mu wielu przyjaciół. Gdy kiedyś, w ostatnim okresie jego  życia, po pobycie w szpitalu, poszliśmy razem na spotkanie z Jerzym Stuhrem[2] do Instytutu Polskiego - zarówno bohater wieczoru, jak i wielu znajomych serdecznie go witało. Wszyscy cieszyli się, że znów go widzą. Jerzy był zadowolony, przyjmował komplementy pań, ale nie byłby sobą, gdyby nie dołączył komentarza - "No teraz to czuję się tak, jakbym leżał na katafalku".

Nie miał rodziny, ale wielu przyjaciół oraz znajomych. Jego notes z adresami był gruby. Z wieloma z Polski korespondował, innym, w Rzymie, pozwalał się zapraszać na kawę i obiady. Nie lubił jadać sam, zwłaszcza  że w jego mieszkaniu na Borgo Pio nie było warunków, aby przygotowywać posiłki i zasiadać do stołu. Jerzy  żył nader skromnie, nie doświadczał luksusów, ale też nie miał takich wymagań. Pisał przy małym, chybocącym się stoliku, na starej maszynie. Jego mały pokój zawalony był książkami, które - gdy zabrakło dla nich półek - całymi hałdami wylewały się na pokój. Do tego zagraconego mieszkania przylegał jednak mały taras, na którym Jerzy hodował kwiaty i z nimi rozmawiał, pił z przyjaciółmi herbatę i podziwiał kopułę św. Piotra, widoczną na wyciągnięcie dłoni. 

Na ten taras przychodził z sąsiednich dachów zaprzyjaźniony z nim kot - Brufus. To była wielka miłość. Gdy Jerzy długo leżał w szpitalu - kot często z tarasu, wciskał się do mieszkania, gdy tylko było otwarte i wypatrywał Jerzego. W dniu powrotu Jerzego ze szpitala zmarł - podobno na zawał serca. Zwierzak nie wytrzymał rozłąki, a Jerzy wiedział o tym i napisał wiersz „Epitafium dla Brufusa".

Na tym tarasie rozmawialiśmy całymi godzinami, siedząc przy herbacie. Mówiliśmy o wszystkim. Ale o jednym epizodzie ze swego życia Jerzy wspominał mało i niechętnie. Chodziło o Lwów czasów wojny i jego trzyletni pobyt w łagrze sowieckim (od 1944 roku), gdzie nabawił się wielu chorób i poznał, co to głód. Dlatego zawsze dbał o to, by mieć w domu, nawet suchy, kawałek chleba. Z czasów wojny pochodzą jego pierwsze wiersze, które publikował we Lwowie w konspiracyjnych antologiach oraz w prasie podziemnej. Historycy literatury zgodnie podkreślają, że nigdy nie podjął współpracy z Sowietami i nie napisał ani jednego wiersza na cześć Stalina, tak jak to robili wówczas niektórzy polscy poeci. 

Kochał muzykę i długie godziny spędzał na koncertach. Szczególnie lubił pobliską salę, gdzie występowała orkiestra Santa Cecilia. Ale nie gardził operą czy salą koncertową na via Sistina. W ostatnich latach zdarzało mu się przysypiać na koncertach. Gdy go kiedyś spytałam, czy mam go w takiej sytuacji budzić, odpowiedział: „W  żadnym razie - lubię spać w luksusie". Dodać trzeba, że na szczęście nie chrapał. Nie chcę tu wystawiać Jerzemu jedynie słodkiej laurki. To prawda, że nieraz był niecierpliwy, uparty, a nawet złośliwy. Denerwował tym przyjaciół, którzy szybko mu jednak wybaczali, bo Jerzy - to był Jerzy. Wspaniała, barwna osobowość - a takich ludzi nie spotyka się często. Do jego wierszy często wracam i wtedy staje mi przed oczami on sam. Duża, zwalista sylwetka, schrypły głos z lwowskim zaśpiewem.  Zawdzięczam mu wiele, oprócz siedmiu lat przyjaźni. Dzięki niemu poznałam interesujących ludzi i długoletnich już rzymskich przyjaciół. Pamiętam o tym wszystkim i jestem mu wdzięczna.

Ewa Prządka

„Polonia Włoska - Biuletyn Informacyjny" nr 3 (48) - 2008



[1] Adam Broż - historyk sztuki, autor przewodnika po Rzymie i Watykanie

[2] Jerzy Stuhr - wybitny aktor i reżyser polski, pracujący też we Włoszech