Strona główna » Nasze wydawnictwa » kwiecień - wydanie specjalne, nr 150 (4) / 2005 » Różne
Bądź na bieżąco z informacjami z Jarosławia, zostaw nam swój e-mail:

Nasze wydawnictwa

kwiecień - wydanie specjalne, nr 150 (4) / 2005

"Jechaliśmy na pogrzeb Świętego, a na pogrzebie Świętego się nie płacze"
Pielgrzymka jarosławian na pogrzeb Jan Pawła II. | Fot. Paweł Wojdyło
Pielgrzymka jarosławian na pogrzeb Jan Pawła II.
Fot. Paweł Wojdyło

Iwona Międlar: Był Ojciec razem z młodzieżą na uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II w Watykanie, proszę powiedzieć, jak doszło zorganizowania takiego przedsięwzięcia.

O. Marcin Barański: Wszystko zrodziło się bardzo spontanicznie. Na fali wydarzeń jakie wszyscy śledziliśmy w mediach, widząc różnych ludzi, którzy organizowali marsze, czuwania, akcje, ta spontaniczność udzieliła się również nam. Podjęliśmy błyskawicznie decyzję o zorganizowaniu wyjazdu do Watykanu. Pomyśleliśmy w klasztorze, że my też możemy udać się do Watykanu, by czuwać i być przy Papieżu. Właściwie było to z potrzeby serca. Chcieliśmy być blisko. Wystarczyły nam dwie godziny, ażeby wszystkie formalności związane z wyjazdem załatwić. W tym odkrywaliśmy też czuwanie Opatrzności Bożej. Jak się okazało, odzew młodzieży był natychmiastowy, chętnych było więcej od miejsc w autokarze. Nikt z nas nie zastanawiał się gdzie przenocujemy, co będziemy jeść, jakie zabrać ze sobą ubrania, to wszystko nie grało większej roli. Najważniejsze, że jechaliśmy tam, gdzie zwrócone były oczy wszystkich ludzi, nie tylko wierzących, nie tylko Polaków.

I.M. Jak pielgrzymi przeżywali atmosferę całego wyjazdu, uroczystości pogrzebowe, pożegnanie Papieża?

O.M. Na spotkaniu organizacyjnym przed wyjazdem ktoś zadał mi pytanie: "czy my w ogóle tam dojedziemy"? Komunikaty w mediach nie napawały optymizmem, wszyscy ostrzegali przed potężnymi korkami, mieliśmy mieszane uczucia. Ale tylko chwilę byliśmy przestraszeni, powiedziałem, że nie to jest ważne, jak blisko uda nam się być, ważne że będziemy pielgrzymować, że staniemy tam u bram Watykanu. To był Papież Pielgrzym, który wędrował w podeszłym wieku do wielu miejsc, i teraz my chcieliśmy pojechać do niego. Nie było dla nas ważne gdzie będziemy spać, co jeść, chcieliśmy tutaj w Polsce zostawić cały pesymizm i pojechać z radością aby czuwać i modlić się za Niego. Uderzający był nasz entuzjazm, radość z podjętej decyzji.

Zazwyczaj, gdy idziemy na pogrzeb jesteśmy smutni, a gdy jechaliśmy do Rzymu nie było smutku, wszyscy jechali z jakąś tajemniczą radością, to było poruszające. Byliśmy pielgrzymami pełnymi nadziei. Mimo śmierci Papieża ludzie nie jechali pełni rozpaczy tylko niesamowitej radości i pokoju. W każdym z nas było przekonanie, że jedziemy na pogrzeb kogoś, kto dobrze przeżył swoje życie, był blisko Pana Boga i kto teraz, po swojej śmierci, także jest blisko Niego. Jechaliśmy na pogrzeb Świętego, a na pogrzebie świętego się nie płacze, tylko trzeba się radować. I z takim właśnie nastawieniem jechaliśmy mimo ogromu trudów. Jechaliśmy z wewnętrzną radością. Radością, która daje pokój.

I.M. Czy Ojciec zgodzi się ze zdaniem, że Papież pokazywał jak żyć, a teraz pokazał jak umierać.

O.M. W obecnym świecie, kiedy kult młodości, młodego ciała, sportu i pokazywania tylko zdrowych, młodych ludzi, gdzie w mediach bardzo trudno zobaczyć ludzi starszych, to Papież w końcowym odcinku życia pokazał nam, że całe życie jest ważne. Umieranie jest jednym ze składników naszego życia. Moment odejścia jest świadectwem przeżytych lat. Najczęściej umiera się w szpitalu, często w samotności, a Jan Paweł II pokazał, że tak nie musi być. Moment przechodzenia do domu Ojca, bo w naszej wierze tak wierzymy, jest momentem bardzo ważnym dla umierającego, ale też dla jego rodziny, przyjaciół. Te słowa, które Papież wypowiedział do młodych "Ja was szukałem, a teraz wy przyszliście do mnie..." oznaczało, że młodzi (choć nie tylko oni), w których pokładał swoją nadzieję, są z Papieżem w bardzo ważnym i trudnym momencie, kiedy odchodził. Czas umierania Papieża był czasem niesamowitych rekolekcji. Papież umierał wśród bliskich osób, które były w jego pokoju, na Placu św. Piotra i na całym świecie.

Wystarczyły gesty, wystarczyło bycie przy umierającym Papieżu. Myślę, że w każdym z nas zostawiło to jakiś ślad w sercu. Na ile ten ślad jest mocny, tego nie wiem. Ale czas na pewno pokaże...

Śmierć wiąże się ze strachem, ale jeżeli będziemy przeżywać to w wierze, to wtedy lęk zostanie przezwyciężony. To też jest przesłanie Papieża z początku pontyfikatu: "Nie lękajcie się żyć dla Chrystusa, nie lękajcie się umierać dla Chrystusa, a nawet z Chrystusem.

I.M. Wróćmy jeszcze do pielgrzymki: jak blisko Watykanu udało się Wam dotrzeć?

O.M. Już podczas podróży mieliśmy mieszane uczucia, wiadomości, jakie do nas docierały były przygnębiające, rzekomo 150 km od Rzymu są już gigantyczne korki. Ale mimo to chcieliśmy jechać dalej. Z każdym kilometrem jazdy okazywało się, że to nie były prawdziwe wiadomości. Na granicy austriacko-włoskiej, włoska policja poinformowała nas, że nie ma wjazdu do Rzymu, że komunikacja jest bardzo trudna radzono nam powrót do Polski. A my uparcie,choć ze strachem jechaliśmy dalej.

Trasa była przejezdna; korków nie było do samej granicy Rzymu, spokojnie wjechaliśmy do miasta. Autokar został zaparkowany na parkingu 4 km od Watykanu, byliśmy więc w centrum miasta. Po dobie podróżowania postanowiliśmy podejść jeszcze bliżej. Ruszyliśmy w stronę Watykanu i finalnie byliśmy 100 m od Placu św. Piotra, a niektórym z naszej pielgrzymki udało się być nawet na samym Placu. Przeszło to nasze oczekiwania. Odebraliśmy to jako działanie Opatrzności Bożej. Cud związany z trudem poniesionym dla bycia blisko kogoś kochanego.

I.M. Czy Ojciec był wcześniej w Watykanie?

O.M. Tak, razem ze współbraćmi z zakonu kilka lat temu jeździliśmy na rowerach po Włoszech. Parę dni spędziliśmy także w Rzymie. To było piękne przeżycie. Niestety nie udało nam się być wtedy na audiencji papieskiej, ale byliśmy przy Grobie św. Piotra, innych papieży. Samo przebywanie w takich miejscach jest dużym przeżyciem dla wierzącego, dla chrześcijanina. Jest to także doświadczanie powszechności Kościoła. Wierni z różnych krajów, kultur, mówiący różnymi językami spotykają się u Grobu św. Piotra i modlą się razem na Mszy św...

I.M. Prowadzi ojciec duszpasterstwo akademickie przy Bazylice Matki Bożej Bolesnej; czy można już zauważyć większe zainteresowanie tym, co Papież nam zostawił w dokumentach.

O.M. Papież pisał dla wszystkich, do ludzi dobrej woli, a każdy z nas ma dobrą wolę. Muszę powiedzieć, że dwa lub trzy dni po wiadomości o śmierci Jana Pawła II przyszli do mnie studenci i powiedzieli, że chcą głębiej poznać papieską naukę. Od przyszłego tygodnia chcemy się pochylić nad nauką papieską. Poznać dokumenty Kościoła. Do tej pory przeżywaliśmy naukę Papieża bardzo emocjonalnie, braliśmy udział w pielgrzymkach, prowadziliśmy z nim piękne dialogi, np. na Franciszkańskiej w Krakowie, biliśmy brawo, zachwycaliśmy się poczuciem humoru Papieża, wzruszały nas piękne chwile z jego pielgrzymek, itp. Ale tak naprawdę nie zagłębialiśmy się w to, co on do nas mówił. Teraz nasi studenci chcą to nadrobić. Straciliśmy taką szansę za jego życia; będąc razem z nim nie studiowaliśmy jego nauki. A teraz na nowo chcemy odkryć to, co jest w niej ważne. Zdajemy sobie sprawę, że to jest trudna nauka, młodzi potrzebują też do poznawania jej duszpasterzy, którzy im pomogą. To jest już zadanie dla duchowieństwa - duszpasterzy młodzieży, akademickich itp.
Młodzi czekają na pomoc i jako duchowni nie możemy tego zaprzepaścić. Razem musimy próbować wprowadzać to w życie.


I.M. Czy Ojciec podjąłby się próby oceny "polskości" Papieża? Czesto jako Polacy myślimy, że Karol Wojtyła - Jan Paweł II był wybitny, dlatego właśnie, że był Polakiem.

O.M. Jeżeli chodzi o polskość Papieża, bałbym się tego oceniać. Czy ona była najważniejsza w jego życiu? Papież jest następcą św. Piotra, prowadził Kościół Powszechny, nie tylko Kościół w Polsce. Oczywiście, ta tożsamość narodowa, to wszystko co go ukształtowało jest jak najbardziej związane z Polską, z tym co w kraju przeżył; Papież bardzo często powracał do historii naszego kraju. Zmienił ją też przecież. Jan Paweł II wracał do korzeni, ale jak popatrzymy na testament Papieża widzimy, że ukształtował go przede wszystkim Chrystus, który pokazywał Janowi Pawłowi II jak ma mądrze prowadzić wiernych, jak wskazywać drogi wiary i całemu światu "Blask Prawdy" (napisał encyklikę Veritatis Splendor). Jan Paweł II przy umiłowaniu Polski był Papieżem "Globalnym". W tym też jest ogromna mądrość Papieża wszystkich ras, kultur, narodów.

Myślę, że teraz, w oczekiwaniu na wybór nowego papieża, bardzo istotne jest uświadomienie sobie prawdy, że kolejny Ojciec św., to też będzie "Nasz Papież". Nie jest najistotniejsze z jakiego kraju będzie pochodził, jaka tradycja narodowa go ukształtowała. Dla wierzącego, dla chrześcijanina jest najważniejsze, że on też będzie Następcą św. Piotra.

Kościół w swojej mądrości zawsze modli się za Papieża. I nazywa go "Naszym Papieżem".

I.M. Dziękuję za rozmowę.

O.M. Szczęść Boże

Zofia Krzanowska
Numery archiwalne
Kwiecień 2024
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30