Strona główna » Nasze wydawnictwa » lipiec-sierpień, nr 8-9 (140-141) / 2004 » Publicystyka
Bądź na bieżąco z informacjami z Jarosławia, zostaw nam swój e-mail:

Nasze wydawnictwa

lipiec-sierpień, nr 8-9 (140-141) / 2004

W poszukiwaniu prawdy

Z pewnością znaczna część Państwa czytała artykuły w Nowinach z dnia 17 maja i 7 czerwca bieżącego roku pt. "Bezsilna wobec urzędników" oraz "Z mieszkania do przytułku" autorstwa red. Stanisława Siwaka przedstawiające historię mieszkanki Jarosławia pani Stanisławy Gwóźdź zam. przy ul. Jasnej 4 w Jarosławiu w Schronisku dla Bezdomnych Kobiet Towarzystwa Św. Brata Alberta.

Opisując w skrócie: z tekstów wynika, iż pani Stanisława Gwóźdź, która od ponad roku jest mieszkanką Schroniska dla Bezdomnych Kobiet w Jarosławiu przy ul. Jasnej 4, stała się ofiarą nierzetelności urzędników UM Jarosławia, którzy w bezduszny sposób przyczynili się do jej bezdomności. Poprzednie zameldowanie na stałe pani S. Gwóźdź miała w Jarosławiu przy ul. Bandurskiego w lokalu własnościowym Państwa W.

Na wniosek właścicieli kamienicy, wszczęte zostało postępowanie i 29.09.2003r. wydano decyzję administracyjną o wymeldowaniu Stanisławy Gwóźdź z mieszkania przy ul. Bandurskiego. Wskutek przeprowadzonego postępowania wyjaśniającego ustalono, iż pani Gwóźdź nie przebywała w przebywała najpierw u krewnych, a następnie w Schronisku dla Bezdomnych Kobiet w Jarosławiu. Redaktor S. Siwak całą winą za zaistniałą sytuację obarcza burmistrza i urzędników UM w Jarosławiu.

Pani Stanisława wycofała pełnomocnictwa panu Marianowi D. 31.05.2004r. Razem z panią kierownik schroniska przyszła do urzędu (w związku z upływem daty ważności dowodu osobistego wyrabiała nowy dokument tożsamości) ) i złożyła równocześnie pismo o wycofaniu pełnomocnictwa dla pana Mariana D. oraz oświadczenie o dobrowolnym zameldowaniu się w styczniu br. przy ul. Jasnej 4 w Jarosławiu. W artykułach nie napisano, iż w toku sprawy, a na długo przed artykułami, pani Stanisława wymeldowała się ze spornego adresu przy ul. Bandurskiego.

Jak podaje pani Stanisława, już po pierwszym artykule zdecydowała się wycofać pełnomocnictwo (czyli po 17.05.04).

Pani Stanisława Gwóźdź nie została wyrzucona na bruk (Nowiny z 17 maja br.) decyzja o wymeldowaniu z dnia 29.09.2003r. nie skutkowała eksmisją, to nie leży w kompetencjach UM. Pani Stanisława Gwóźdź była zameldowana pod adresem Bandurskiego 4 przez cały czas, dobrowolnie wymeldowała się dopiero w dniu 22.01.2004r. (Proszę zwrócić uwagę: gdyby chciała odzyskać za wszelką cenę prawo do lokalu nie wymeldowałaby się z niego). Wiele do życzenia ma również postawa pełnomocnika pana Mariana D. wobec krewnej mu pani Stanisławy Gwóźdź. Jak twierdzi pani Stanisława pełnomocnik nie uprzedził jej o żadnym artykule, jaki miał się znaleźć w gazecie "Nowiny". O artykule z dnia 17 maja 2004r. pani Stanisława dowiedziała się od siostrzeńca. "Proszę pani co on robił? Udaje, że chce dla mnie mieszkanie załatwić, sam się mści, za jakieś swoje brudy. Tak to wygląda".

Jak powiedziała pani kierownik Zofia Zgórska pani Stanisława Gwóźdź nie chciała się spotykać z pełnomocnikiem. "Tylko raz był tutaj, zapytałam go wtedy co ty szukasz? Po co mnie w gazecie opisujesz? Ja w życiu sądu nie widziałam, a ty co robisz?" - relacjonuje p. Stanisława. W tej chwili były pełnomocnik rzeczywiście już jej nie odwiedza, poza tym pani Stanisława prosiła personel, żeby go do niej nie wpuszczać.

TAKIEJ POMOCY NIE CHCĘ

W rozmowie jaka miała miejsce 01.07.br. w schronisku pani Stanisława mówi: "On mnie opisał w gazecie nie wiem dlaczego to zrobił, nie miałam z tym nic wspólnego. Od tej pory nie przychodzi, nic nie wiedziałam o jego zamiarach, proszę pani jak się nie zgodziłam na spotkanie z dziennikarzem, sam (pełnomocnik- przyp. autora) swoje zdjęcie dał do gazety. Po co on tak się mieszał, to mściwy człowiek i tyle. Wściekł się, bo ja takiej pomocy nie chcę. Pani Zosia (kierownik ośrodka - przyp. autora) świadkiem, jak mi ten artykuł pokazała, zdecydowałam się wycofać pełnomocnictwo. Nie chcę mieć z takim człowiekiem nic wspólnego".

Wycofanie pełnomocnictwa nastąpiło w dniu 31.05.2004r. Jak podaje kierownik ośrodka Z. Zgórska, pani Stanisława poprosiła, żeby z nią pójść do urzędu, "bo chciała już to zakończyć".

JEŚLI TU KOCZUJĘ, TO JAK ŻYŁAM WCZEŚNIEJ ?

Pani Stanisławie nie daje spokoju stwierdzenie "Koczuje w schronisku dla bezdomnych" (Nowiny z 17 maja 2004r.).

Jak wynika z informacji udzielonych przez panią Zofię Zgórską kierownika schroniska, oba artykuły zamieszczone w Nowinach mocno oburzyły zarówno panią kierownik Z. Zgórską, jak i  panią Stanisławę. "Co tam było napisane, że ja tu koczuje, to tak jakbym pod jakimiś schodami mieszkała i odpadki tu jadła. A to nieprawda. Mam pokój na piętrze z telewizorem, mamy tu kaplicę, rozmawiam z innymi paniami. Nie boję się, że jestem sama gdyby mi się coś stało mam opiekę, w zimie jest centralne, tam (na Bandurskiego-przyp. autora) chodziłam po węgiel, sama musiałam palić, tu są szczelne okna, spokój i ciepło. Przecież nikt mnie nie zmusi do tego, żebym walczyła o mieszkanie do remontu".

Z potoku zdań jakich pani Stanisława używała widać było jedynie rozgoryczenie i wstyd, że takie zamieszanie stało się jej udziałem. Do Państwa należy ocena całości zdarzenia i próba wzięcia pod uwagę strony urzędu, pani Stanisławy i pełnomocnika.

Pan Marian D. był pełnomocnikiem, i pani Stanisława była przekonana, że pomoże jej w sprawie wymeldowania z lokalu wynajmowanego. Nie taką pomoc miała jednak na myśli.

Kiedy powstawał artykuł w "Nowinach" pani Stanisława mieszkała już w schronisku na stałe od pewnego czasu. Jak podaje w oświadczeniu przebywa tam z zamiarem stałego zamieszkania. Sprawa przybrała rozmiar skandalu na łamach prasy dopiero cztery miesiące po wymeldowaniu się p. Stanisławy Gwóźdź z ul. Bandurskiego. I to pod naciskiem Urzędu Miasta ?

Iwona Międlar
Numery archiwalne
Kwiecień 2024
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30